środa, 30 stycznia 2013

Chapter I


'W mojej głowie ten czas płynie wolniej 
bo jest parę spraw których  nie zapomnę
tamte chwile ciągle wracają do mnie
chyba każdy ma swoją ulicę wspomnień ... ' 
~B.R.O


~*Wstęp*~


Tak naprawdę nie wiem jak opisać moją przeszłość . Nie wiem też jak opisać moją przyszłość , ani teraźniejszość . Moje życie to jeden wielki zlep nieszczęść , których ludzie mogli doświadczyć . Nie ma najmniejszej szansy , aby była druga osoba z takim życiorysem , jaki jest mój . Wszystko jest mdłe , smutne , a to wszystko dlatego , że straciłam ważnych dla mnie ludzi . Wszystko jest inne od tamtego lata , a następnie zimy . Szczerze mówiąc , straciłam wszystko tamtego roku . Jestem bardziej pesymistycznie nastawiona do świata od tamtych wydarzeń , a więzi z moim ojcem nie posiadam żadnych . Nie wszyscy muszą żyć w szczęściu , dobrobycie i miłości . Na pewno nie ja . Brakuje mi tego ciepła . Miłości , którą ktoś obdarowywał mnie na co dzień . Są dwie sprawy z którymi wiąże moje uczucia , emocje i sentyment . Audrey i fortepian . Bez tych dwóch czynników   , byłabym  poniżej minimum egzystencji , którą trzeba spełnić , aby odpowiednio istnieć  . Wszystkie emocje są tłumione we mnie lub w Audrey . Gdy jestem w dołku , idę zagrać na fortepianie " Midnight Sun  " i płaczę przy tym , lecz o wiele bardziej mi to pomaga , niż rozmowa . Zwykłe wygadanie nic mi nie pomaga  ,tylko skłania do przemyśleń i jest o wiele gorzej . Audrey się stara , wręcz stara się aż za bardzo . Kocha mnie , tak samo jak ja ją jak przyjaciółkę. Zależy mi na naszej przyjaźni , lecz często przez moje nastawienie do świata , musi się ugiąć i wytrzymać . Nawet nie zdaje sobie ona sprawy , jak ważna jest dla mnie i co by się stało gdyby nagle jej zabrakło . Koniec . Byłoby samoistne zapalenie mojego życia .
 Na pewno chcecie wiedzieć , jakie to wydarzenia , zmieniły mnie w taką dziewczynę . Zakompleksioną , nie pewną siebie , wręcz w depresji . Pozwólcie , że Wam przybliżę kilka wspomnień , lecz nie jest to dla mnie zbyt proste .



LIPIEC , 2012 . 



Jak zwykle zeszłam wesoło na dół , aby przygotować śniadanie dla sióstr - Lana i Kate , ale także zanieść do szpitala dla mojej mamy . Dzisiaj jest decydujący dzień . Jeśli chemioterapia pomogła to dzisiaj pozwolą jej wyjść i wszystko wróci do normy . Nie spałam całą noc , bo szukałam informacji na temat raka płuc i wiele pogłębiłam swoją wiedzę . Oczywiście Audrey też nie spała , bo była na tyle przejęta sytuację , że od godziny 22 , tak przez 7 godzin rozmawiała ze mną przez telefon . Jest moim oparciem , w tym jednym wielkim gównie .Mój tata stara się spędzać z nami jak najwięcej czasu . Kocham go za to , że widzę , że chociaż trochę mu na nas zależy . Słychać go było około 8:30 krzątającego się po kuchni , próbując coś upichcić . Gdy tylko poczułam zapach spalonego sera , zeszłam na dół do kuchni , przechodząc niezauważalnie przez jadalnię . Postanowiłam , że usmażę mu przepyszną jajecznicę z kurkami , dopiero co wyciągniętymi z sosu winnego . Nie minęło pół godziny , a po ojcu ani śladu , a ja wróciłam do tego , co miałam zacząć . Upiekłam świeże bułeczki i zapakowałam je do papierowego opakowania wraz z gamą serów i wędliny , ponieważ nie pozwolę , aby moja mama , jadła jakieś paskudztwa , które lądują następnie w koszu na śmieci . Wyszłam radośnie zakładając krótkie spodenki z  bokserką w kolorowe paski , którą dostałam na 16 urodziny od matki . Usiadłam na rower , gdy przy wyjeźdżaniu z naszego podwórka zauważyłam Louisa , który właśnie wyszedł w samych spodenkach i koszulce po gazetę . Machnął mi na przywitanie , a ja speszona przyśpieszyłam i pojechałam w stronę szpitala. Jak zwykle nie było gdzie postawić roweru , więc oparłam go o ścianę przy głównym wejściu . Weszłam , zatrzymując się przy recepcji , dając znak pielęgniarce , że przyszłam . Weszłam do pokoju , gdzie znajdowała się moja mama . Przywitałam się z nią , wysyłając ciepły uśmiech w jej stronę i podałam torebkę . Zajrzała do niej , lecz coś było nie tak . Gdy zapytałam ją , dlaczego nie jest zadowolona z wyjścia ze szpitala odparła mi : 
  - Nie wychodzę . Chemioterapia się nie przyjęła , a nowotwór coraz bardziej się rozprzestrzenia . Jest coraz gorzej - powiedziała , udając , że w ogóle ją to nie rusza , lecz widziałam , jak bardzo ją to boli . 

  - To znaczy ... to znaczy , że . - oparłam się o ręce , zawijająć włosy w dziwne kierunki . 

  - Tak . Ale Mia , pamiętaj . Jesteś piękną dziewczyną o prześlicznych niebieskich oczach i burzą blond włosów , nie daj nikomu wmówić , że jest inaczej . Jeśli zależy Ci na mnie , nie przestawaj grać i śpiewać . Obiecaj , że nigdy nie przestaniesz walczyć o swoje marzenia . Nigdy , rozumiesz to Mia ? Może teraz to brzmi banalnie , ale kiedyś będę patrzyć na Ciebie z góry i uśmiechać się w twoją stronę , gdy ujrzę Cię na scenie . Wierzę w Ciebie Mia . A Ty powinnaś nareszcie uwierzyć , że masz ogromny talent . - powiedziała , łapiąc mnie za rękę , delikatnie uśmiechając się w moja stronę. 

Nie wiedziałam co powiedzieć . Miałam kulkę w gardle , która nie pozwalała wydusić z moich ust , ani jednego słowa . Jedyne , co zdążyłam wydukać to ' obiecuję ' i przytulić ją , najmocniej jak potrafiłam . Próbowałam zapamiętać wszystko . Jej dotyk , zapach , a także wyraz twarzy , gdy powiedziała ' Kocham Cię ' . Była moim oparciem , a teraz , gdy wiem , że odejdzie czuję rosnącą pustkę w moim sercu . 
Musiałam już iść , lecz duchowo nadal przy niej byłam . Nie zdążyłam wyjść , a do sali wbiegło kilku lekarzy . Wiedziałam co się dzieje . Próbowałam być silna , lecz nie dałam rady . Oparłam się o ścianę , powoli zniżając się ku ziemi , czując jak zimne łzy obezwładniają moje oczy . W ten dzień , nie straciłam tylko matki , straciłam obojgu rodziców , gdyż ojciec próbując zapomnieć o mamie , pracował coraz więcej i więcej , aż w końcu w ogóle nie pokazywał się w domu . To smutne , co śmierć potrafi zrobić z drugim człowiekiem . Z resztą , sama się o tym później przekonałam ... 


Ale nie tylko to wydarzenie zmieniło moją osobowość . Życie dało mi w kość po raz drugi , gdy nareszcie pozbierałam się ze stratą matki i pozwoliłam zakochać się w kimś innym . Był to Kyle , który mieszkał kilka przecznic ode mnie i przyjeżdzał co rano , aby mnie podwieźć swoim motorem . Od tamtego czasu , pokochałam ten powiew we włosach i wszystko , co wiązało się z jazdą . Jednak ... wszystko co dobre kiedyś się kończy . Kyle umarł równo 7 miesięcy po mojej mamie w ten sam dzień . Przypadek ? Nienawidziłam tego wrażenia , że coś jest nie tak . Bałam się  dowiadywać dlaczego tak się dzieje . Nie dopuszczałam takich myśli do siebie wiedząc , że to jest prawda . 

Nazywam się Mia i mam szesnaście lat . Nie mam tak naprawdę nic , pomijając przyjaźń - jedyne co posiadam i jestem pewna .


~***~

Siemka . Mam nadzieję , że rozdział się podobał , pomijając to , że wgl nic nie powiedział o akcji , ale to się zmieni w następnym rozdziale .
Wiem , że wygląda to jak 2 prolog czy coś ; / 
Proszę Was o jak największą ilość komentarzy , gdyż chciałabym poznać waszą opinię . 
Spokojnie , potrafię przyjąć krytykę : * 
A więc . Czekam na komentarze  ,tam na dole i jak największą ilość wejść : * 

Jeszcze jedno . 
Rozdział dedykuje największej wariatce , którą poznałam i mam z nią nieskazitelne wspomnienia .
 Wakacje , Teneryfa , Fotografowie
Wszystko było cudownie i za to Cię kocham wariacie
Pomagałaś mi , przy fabule tego opowiadania , za co bardzo Ci dziękuję , nie wiem , co bym bez ciebie zrobiła :* 
wchodźcie tutaj , ponieważ będzie to coś pięknego , z resztą , jak zawsze : * 
Dodajcie jej otuchy i komentować !! ♥ 

Buziole i do następnego : * 


niedziela, 27 stycznia 2013

Prologue


Żyjemy, umieramy, tacy sami do granic z planami,
Ich wartość jest ważna, dopóki je mamy Czasem słowami się chcemy odchamić, 
Nerwy szargają, ból boli jak przedtem
Z braku kontroli chlejemy zmieniając miejsce
Już tylko my i nic więcej skazani na siebie w drodze
Na szczyt, z pamięcią nędzy i w nędzy wdychamy, powietrze 
Zostawia gorycz, życie daje w kość, nie fory 
oznaka słabości – złość, każdy jest na nią chory
i wiem że w tłumie prócz moich znajomych, ktoś zrozumie jeszcze, 
życie to syf więc z brudu pragnie wyciągnąć Ci szczęście 
Pędzę, i się męczę, przed życiem, czuję tu zaszczyt
Gdyby zmęczenie było miarą sukcesu to samo zachwyt
Czekam na dzień gdy popatrzę z góry na szczyt,
Bo dopiero spełnione cele, to dla mnie spełnienie prawdy
I postawię na to wszystko, choćby życie zmiażdżyć 
Świata nienormalność sprawia że jestem normalny
~Sulin .

~*****~

Stoi na granicy wytrzymałości . Nie wie tak naprawdę , na granicy czego . Życia ? Nerwów ? Miłości ? Zamyka oczy po czym dotyka się ręką po drugiej i wyobraża sobie chwilę , gdy ON ją kiedyś tak dotykał . Zaczyna od ramiona i jedzie prostą  po łokciu , lecz przy nadgarstku się zatrzymuje . Opuszkami palców zmienia kierunek i jeździ delikatnie po bliznach na nadgarstku . Jej  myśli się plączą , a ona nie wiesz o czym ma wspominać . Czuje powiew wiatru i bliskość skarpy na której stoi . Stara zapomnieć to co przed chwilą sobie przypomniała , ale bez skutku . Po jakimś czasie dopiero dociera do Niej , że przeżyła tysiące ludzi , z którymi się zakolegowała , zaprzyjaźniła , a żaden nie jest w stanie Jej pomóc . . . Ludzie przemijają z czasem , a ona nie potrafi się uporać z prędkością owego zjawiska . Takie jest życie , nie zawsze jest łatwo . Nagle czuje delikatny , słodki zapach , który przypomina Jej coś , a  myśli starają przypomnieć  , co to takiego . Z bezsilności siada na skarpę , z nogami za , delikatnie nimi kołysząc . Czuje , ze teraz to Ona jest panem życia i śmierci . Jeden krok i kolory w życiu nikną , a ona rozsypuje się , jak formy z piasku robione w dzieciństwie . Nagle nabiera ją ochota , aby jeszcze raz go pocałować i odczuć wszystkie zmieszane emocje , lecz wie , że jest to nie realne . Ma ochotę podejść do niego . Emocje sięgają zenitu , a ona jest pewna , że ten skok , oznacza bliskość z nim . Zostawił Ją dwa tygodnie temu , a ona ma ochotę znów go przytulić i poczuć . Być przy nim . Wie , że jest jedna możliwość .Śmierć .Nie widzi jej tak ciemno , jak inni którzy żyją pełnią życia. Dla Niej to jest nowe życie wraz z miłością twojego życia . Ma jedną osobę , której może bezgranicznie ufać , jest to jej Audrey , która szuka jej po całym mieście , po przeczytaniu wiadomości zostawionej na łóżku . Miała nadzieję , że zajdzie go , gdy ona postanowi wykonać krok ku jej chłopakowi . Wacha się . Podnosi się , zamyka oczy , lecz nagle dostaje olśnienia i wie , co to za zapach . Czuła go , gdy po raz ostatni raz , żegnała się ze swoim chłopakiem . Słodki , lawendowy zapach , który roznosił się po powietrzu przy owej skarpie . Wiedziała , ze to coś oznacza , lecz co ? Nikogo nie miała , pomijając Audrey . Nikogo , o ile zapracowany ojciec się nie liczy . Nikomu , nie poleca tego uczucia , gdy nie masz przy kim żyć i nikt nie trzyma Cię przy owym życiu . Wszystko nie jest tak kolorowe i majestatyczne . Chciałaby cofnąć czas , aby móc nacieszyć się tymi chwilami znowu . Nagle , gdy chciała zrobić krok , usłyszała znajomy , stęskniony głos . Był zakłócony i cichy . Lecz jeśli chciało się zrozumieć , to się dało . Były to słowa , które jej chłopak wypowiedział na ostatniej randce :
' Nie pozwól aby stra­cone miłości zo­bojętniły Two­je ser­ce. Niech wyos­trzą jego charakter . '

Wtedy poczuła . Poczuła , że jest przy niej i opiekuje się nią . Czuje , że może na niego liczyć , a przeciwność losu niedługo się zakończy . Wstała , uśmiechając się w stronę słońca , odchodząc .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie , mamy prolog . Proszę o jak największą ilość komentarzy , abym dowiedziała się jak emocje związane z nim : * 
Pomóżcie rozruszać bloga :c 
Please :3 
haha ♥
do usłyszenia : * 

EDIT : 
Z boku , będzie informacja , kiedy można oczekiwać rozdziałów . 
: *