wtorek, 12 marca 2013

Chapter 4

Stałam wesolutka z łóżka przypominając sobie , że to już dzisiaj . Już za kilka godzin moja obietnica się spełni . Będę 'czysta' . Nic nie będzie mną kierowało pomijając instynkt i własne pragnienia . Złapałam się za nadgarstek , gdzie powinna się znaleźć branzoletka , którą zrobiłam wczoraj z kilku koralików , zawieszek : Wieży Eiffla, serca , kostki do gry , łezki , monety i kilku kryształków oraz klucza do sali muzycznej - do serca mojej mamy . Założyłam skarpetki , wywracając się przy tym i poczłapałam się do kuchni , gdzie wypiłam szklankę wody i spojrzałam w swoje obicie . Nie wiem dlaczego , ale sobie pomyślałam : " Jesteś wielka " . Nie wiem , jakoś samo to przeze mnie przeszło . Nie chciałam ... nie miałam zamiaru tak pomyśleć , bo moje myśli trochę od tych słów się różnią . Przeszła po mnie taka ciepła fala , która uświadomiła mi , że nigdy nie jestem sama . Może fizycznie tak , ale nie psychicznie . Uśmiechnęłam się w swoje odbicie , które wszędzie widziałam i do każde obdarowywałam wielkim , szczerym uśmiechem . Przygotowałam się do wyjścia , po czym spojrzałam na ekran telefonu , który oznajmiał mi , że mam godzinę na dojechanie do studia nagraniowego oddalonego o sto kilometrów , chodź metrem powinnam się jakoś wyrobić . Wyszłam , a ku moim oczom ukazał się śliczny Lou bawiący się z Lottie i Felicity w berka . Miałam cichą nadzieję , że mnie nie zauważy . Tak bardzo nie chciałam z nim rozmawiać , tak bardzo chciałam zapomnieć . Tak bardzo miałam dość nawracającego bólu . Po prostu dość . Wyszłam szybkim krokiem ze spuszczoną głową w dół , tak aby chodź trochę się ukryć . Na szczęście przeszłam nie zauważona , chodź i tak czułam jego wzrok na sobie . Weszłam do metra , założyłam słuchawki i wszystko wokół przestało mnie tak obchodzić .

Wyszłam niepewnym krokiem na dworzec główny , który znajdował się w samym centrum Londynu . Miałam zaledwie 400 metrów , aby przejść do wielkiego , szklanego wieżowca , w którym , jeśli moja nawigacja w telefonie się zgadza , znajduje się studio -Step Records . Czułam , jak wszystko we mnie pływa . Uczucie podobne do zakochania , lecz to nie to . Czułam pewną euforię , zmieszaną z niepewnością , co odpowiadała w moim organiźmie jako niepokój z nutką tajemniczości .
Chadzając po uliczkach Londynu , napawałam się urokiem tego miasta . To wszystko tak pięknie się komponowło , że mogła bym spędzać tu swój cały czas . Nie musząc otwierać drzwi , które później okazały się automatycznymi , poczułam się naprawdę dobrze . Weszłam spokojnie do windy , lecz to były tylko pozory . Gdy próbowałam nacisnąć 14 piętro mój palec nie chciał go nacisnąć . Cała zrobiłam się giętka , a moje ciało odmawiało mi posłuszeństwa . Siłą woli po czasie zmusiłam go , aby nacisnął ten przycisk , tłumacząc sobie , że obiecałam . Obiecałam dla mamy , a obietnica poszła z nią do grobu i muszę ją spełnić , chodźbym nie wiem , jaka okropna była . Winda bez zastanowienia ruszyła szybkim tempem do góry , a ja lekko przestraszona stanęłam jak najbliżej wyjścia , aby jak najszybciej z tamtąd wyjść . Tak , bałam się małych pomieszczeń . Kręciło mi się w głowie , źle się czułam , ogólnie było źle ze mną . O nie ! Wracać będę schodami , nie ma mowy . Drzwi się otworzyły , a ja prawie w biegu wybiegłam z niej . W progu natychmiast przywitała mnie pani o miłym uśmiechu . Była wysoka , młoda , marzenie każdego mężczyzny . Zielone oczy były otoczone czarną kredką , która wyciągnięta była daleko poza oko , aby wydawały się szersze . Ubrana w ciemno krwistą sukienkę , która miała wysoko dekold , że dziwiłam się , że jeszcze oddycha  . Zaprowadziła mnie do pokoju , w którym wszystko było monotonne - identyczne kolory , tak jakby ... ta sama podstawa , tylko każdy urozmaicone innymi szczegółami . Wskazała mi ręką na półokrągły fotel , na którym słońce odbijało się od beżowej skóry . Usiadłam , chodź o dziwo nie byłam , ani zawstydzona , ani speszona . Siedziałam tam , jakbym siedziała u Audrey w pokoju i plotkowała z nią o jej wielkiej miłości - mojego najukochańszego sąsiada - Louis . Tak naprawdę nie wiedzieliśmy , czy on wie o jej istnieniu , chodź Aurey  jest raczej pewną siebie osobą . Jeśli czegoś chce to mówi to wprost , a jeśli ktoś jej się podoba to podchodzi i uzyskuje " punkt przyciągania " . Tym razem było inaczej . Gdy go widzi , jej poliki stają się różowe , jakby tona różu wpadła jej na twarz . Jednak moje przemyślenia na temat Aud przerwał niespodziewanie głos .

 - A więc . Przedstaw się . - zaproponowała , stukając rytmiczne w notes .

 - Nazywam się Mia Scott . - uśmiechnęłam się .

 - Okeej . - powiedziała , zapisując to na jakiejś kartce . - A powiedz mi , czy wiesz dlaczego się tu znalazłaś ?

  - Wiem tylko , że widzieliście moje nagranie .

  - To wiesz niewiele . - zaśmiała się . - Chcemy posłuchać jak śpiewasz .

  - Ale jak to ? Teraz ? - przestraszyłam się troszeczkę .

  - Teraz . - uśmiechnęła się , co robiła cały czas , wskazując na drzwi  z których dobiegały przeróżne dźwięki które tworzyły się w jedną , cudowną całość .

Weszłam , usłyszałam tylko cudowny głos , wydobywający się z kogos , kto siedział odwrócony ode mnie , trzymając i grając na gitarze piosenkę Ed'a Sheerana - The A Team . NIe wiem dlaczego , ale głos był jak dla mnie identyczny do prawdziwego i podeszłam aby dokładnie przyjrzeć się jak gra .

   - Tam miało być F-mol , a nie F-dur . Pomyliłeś się . - powiedziałam , przerywając grę .

   - Wiem . Cały czas to mylę . - Zaśmiał się , a gdy odwrócił nie wierzyłam własnym oczom .

Ed Sheeran we własnej osobie , siedział , grał , a ja go pouczyłam . Boże . Mia , co ty robisz .

   - Ed . - powiedział , wyciągając rękę do przodu .

   - Mia . - odparłam krótko , lekko zawstydzona .
 
   - A więc Mio , co ty tu ...

   - Widzę  ,że już się poznaliście . - przerwała . - Może nauczysz tego leniucha , jak się śpiewa ?

   - No nie wiem .

   - Śpiewaj . Wybieraj . - powiedział , po czym dał mi gitarę .

Usiadłam na wysokim stołku , położyłam odpowiednio gitarę na kolanie i jedyna piosenka , którą znałam doskonale na gitarze to była The a Team , właśnie Ed'a Sheerana . Zaczęłam powoli grać i o dziwo , nie pomyliłam się ani razu .


Zakończyłam całą gamą i oddałam gitarę Edd'owi , który chyba się przestraszył , bo miał minę jakby przed chwilą duch mu przeleciał obok nosa . 

  - Coś się stało ? - zapytałam , lekko się kuląc . 

  - Tak . - odparła . - Masz kontrakt w Nowym Jorku . 

  - Tak ? Boże mam kontrakt !!! KONTRAKT . 

Zaczęłam skakać , szaleć , przytulać Eda , który wcale się nie stawiał . Boże , a więc się udało . Naprawdę się udało . Dalej nie wierzę i trzęsę się ze szczęścia . Od razu wykonałam telefon do Audrey . 

  - Audrey ! Jedziemy do NY ! - krzyknęłam do telefonu , który z tego wszystkiego ledwo co mi nie upadł . 

 PO wypowiedzeniu tych słów , słyszałam tylko " Boże " " Będzie zajebiście " a rozmowa zakończyła się , chociaż nie zakończyła , bo Audrey zapomniała się rozłączyć , tylko krzyknęła " Idę się pakować " i rzuciła telefon na łóżko , a ja nadal byłam " po drugiej stronie " i słyszałam , jak oznajmia rodzicom , że jedziemy . 

Widzisz mamo ? I tak to się wszystko rozpoczęła . Moja kariera, twoja wola. 
Twoja Mia . 

wtorek, 19 lutego 2013

Chapter 3

 ~ Nikt nie sądziłby , że taki będzie przebieg dalszych wydarzeń . Wszystko obróci się o 180 stopni , jak nie więcej . Powstanie wielki szum , a ona nie wie czy sprosta tak wielkiemu wyzwaniu . Czy jest gotowa na to , aby wyjechać ? Czy to wszystko nie jest za wiele jak dla niej ? Czy uraza do muzyki nie przeszkodzi jej w tym w pewnym sensie ? ~ 

~***~

Po raz kolejny zawiodłam się na ojcu . Jak mógł zapomnieć o mamie  ? Jak mógł zapomnieć pojechać na jej grób ? - po raz kolejny raz mówiłam sobie , płacząc w poduszkę . Wszystko potoczyło się zbyt szybko , zbyt intensywnie . Emocje nadal we mnie buzowały po wczorajszym dniu tak , że kompletnie zapomniałam o nagraniu . Wstałam podchodząc w stronę laptopa ,  nie oczekując na jakąś specjalnie wielką statystykę i pozytywne opinie , ale aby obejrzeć ponownie nagranie i zobaczyć czy nie popełniłam żadnego głupstwa . Z niewyjaśnionych przyczyn , laptop nie chciał się włączyć , a tata zabrał swojego do pracy , więc zostało mi jedno wyjście - iMac mamy . Zmierzałam po zimnej drewnianej terakocie w stronę sali , mijając trzy pary otwartych drzwi na oścież przez które było widać nie porządek u dziewczyn . One też muszą przeżywać  śmierć matki , lecz nie okazują tego tak bardzo jak ja . Nie siadają i załamują się  , tylko żyją jak na co dzień , bawiąc się z rówieśnikami . Zazdroszczę im tego , że potrafią o tym zapomnieć ... chodź na sekundę , a za mną to błądzi przez cały czas i nie daje takowej szansy . Stanęłam przy drzwiach , wciągając jak największą ilość tlenu do płuc i próbując nacisnąć klamkę , lecz nie mogłam ich otworzyć . Coś blokowało drzwi . Coś co nigdy nie miało tutaj miejsca . Drugi raz popchnęłam drzwi , lecz na marne i dopiero wtedy dostałam olśnienia . Z rana jak tata pakował swoje rzeczy do torby , pakował też nie znane do dzisiaj mi klucz - pojedyńczy z dużym złotym serduszkiem zwisającym na delikatnym łańcuszku .  Dopiero wtedy zrozumiałam co tak naprawdę tu się dzieje . Mój ojciec robi mi pod górkę . Nie chcę abym rozpamiętywała mamę , chodź mnie to już tak nie rusza . Uodporniłam się na wspomnienia , a przebywanie w tym pokoju jedynie dodaje mi otuchy , a nie bólu . Szybko złapałam za telefon po czym wybrałam numer ojca i nie zastanawiając się dłużej , zadzwoniłam . Pierwszy , drugi , trzeci - nie odbiera . Energicznie założyłam sweterek i czerwone trampki i wyszłam z domu . Zaczęłam maszerować w kierunku biura ojca , gdy nagle ktoś za mną wypowiedział moje imię . Nie przepadałam za nim . Nie dlatego , że jest jakiś nie w porządku , ale mam inny powód . Był moim najlepszym przyjacielem przed śmiercią matki . Próbował mi pomóc , troszczył się o mnie , pomagał mi , lecz ja potrzebowałam wtedy osamotnienia , kompletnej izolatki od ludzi . Siedział w swoim cooperze kładąc  łokieć przy oknie , delikatnie się przy tym uśmiechając .

  - Podwieźć Cię ? - zapytał , ściągając okulary do czubka nosa .

  - Nie trzeba . - odpowiedziałam oschle i ruszyłam dalej .

  - A może jednak ? - powtórzył , powoli jadąc naprzeciwko mnie .

  - Nie .

  - Na pewno ? - zaśmiał się . - Mamy 11:38 to jest powiedzmy niebezpieczna godzina , wiele ludzi wychodzi na spacer . A jeśli pies ma wściekliznę i Cię zaatakuje ? - zaśmiał się.

Brakowało mi tego specyficznego poczucia humoru . Sama sobie nie potrafię wyobrazić jak bardzo .
  - No okej .

Otwierając drzwi do auta zauważyłam jak Louis wszystkie śmieci , jakie leżały na przednim siedzeniu wywalał na tył , chodź zastanawiałam się jak długo już je tam gromadzi . Mogłabym przysiąść , że te dwa pudełka po chińskim jedzeniu są z tego dla jak pojechaliśmy do kina , czyli jakoś rok temu .

   - Nic się nie zmieniłeś . - zaśmiałam się  , wsiadając do auta .

   - To chyba dobrze nie ? - uśmiechnął się po czym ruszył .

Całą drogę przemilczałam i tylko odpowiadałam na pytania zadane przez Louisa . Nic z mojej strony , co miało by podtrzymać rozmowę . Ręce mi się trzęsły , a nogi miałam jak z waty tylko nie wiem dlaczego .  Wszystko było w porządku gdyby nie spotkanie z nim .

   - To tutaj . - powiedziałam , wskazując palcem .

   - Musimy się jakoś spotkać . - odparł , łapiąc mnie za rękę .

   - Yhym . - powiedziałam , po czym wyszłam .

~***~

Weszłam do biura , po czym podeszłam do recepcjonistki , która wskazała mi odpowiednie drzwi , chodź sama bym trafiła widząc tabliczkę z moim nazwiskiem . Nabierając płuca powietrzem , nacisnęłam klamkę , po czym ujrzałam ojca -  przy wielkim oknie , rozmawiającego z jakąś kobietą i się śliniąc na jej widok   . Stałam tam wryta , widząc jak mój ojciec bajeruje z jakąś laską i on nawet nie zauważył że ktoś wszedł do jego gabinetu . Zaczęłam iść w jego stronę po miękkiej szarej wykładzinie i dopiero gdy stanęłam niecałe 10 centymetów , oprzytomniał i spojrzał na mnie spode łba .

   - Kluczyk . - powiedziałam stanowczym tonem , wyciągając rękę w jego stronę .

   - Nie . Nie dam Ci tego kluczyka , to zamknięty rozdział .

   - Może dla Ciebie . - odparłam wodząc oczami po skąpo ubranej kobiecie . - Ale nie dla mnie .

   - To nie tak jak myślisz Mia .

   - Nie wiesz co ja myślę . Nie masz zielonego pojęcia co ja myślę . - zaczęłam się unosić . - Ale wiesz co ?

   - Słucham ?

   - Daj mi kluczyk i zapomnijmy o sprawie . - odpowiedziałam zirytowana .

   - Proszę .  - powiedział , sięgając do tylniej kieszonki , wyciągając zapamiętany przeze mnie klucz .

    - Dziękuję . - oznajmiłam , sztucznie się uśmiechając .

Biegłam co sił w nogach , aby przypadkiem jeszcze nie spotkać po drodze Louisa . Nie wiem dlaczego , ale go wypierałam . Bałam się ponownie z nim zaprzyjaźnić . Niby już oswoiłam się ze śmiercią , ale boję się  ,że będzie tego za dużo , a ja po prostu się ugnę . Nie potrafię inaczej . Nie wiem jak mam temu wszystkiemu sprostać , jestem jedynie tu dzięki mamie . Ona mnie przy tym trzyma .

         ~***~

Weszłam do domu , po czym zatrzymałam się w progu i rzuciłam torebkę na kanapę . Nie wiadomo kiedy i jak znalazłam się przy drzwiach . Białych , lekko zniszczonych , z których wyobrażałam sobie jak słyszę śmiech matki . Wsadziłam kluczyk , przekręciłam i poczułam te powietrze z nutką lawendy . Ponownie ujrzałam coś cudownego , magicznego . Białe pianino . . . na zawsze je zapamiętam . Usiadłam na miękkim , białym krześle po czym włączyłam komputer . Zaczęłam ponownie kręcić się po pokoju , przyglądać się tym wszystkim bibelotom , które znajdowały się na półce . Odsłoniłam zasłony , a w pokoju od razu zrobiło się o wiele raźniej . Zauważyłam , że komputer się już włączył , ponownie usiadłam na krzesło i włączyłam YouTube i moje serce wykonało dziwne ruchy . Co je wywołało ? Liczba wyświetleń 456,985 i komentarz 567 . Uśmiechnęłam się . Tak ! Zaczęłam się szczerzyć do monitora , ponieważ wszystko to było jak najbardziej pozytywne . Wszystko zakręciło się o 180 stopni , a ja po raz pierwszy cieszyłam się na zmianę . Zaczęłam kręcić się na krześle , widząc jak wszystko wiruje . Coś ... cudownego . Po chwili dobiegł głośny dźwięk z mojej kieszeni . Wyciągając telefon zauważyłam nieznajomy numer , chodź widać , że był 'kupiony' zważywszy na proste ułożenie cyfr . " 666-777-888-999 " .  

   - Tak ? - powiedziałam niepewnym tonem . 

   - Czy mamy przyjemność rozmawiać z nijaką Mią ? - zapytał tajemniczy , kobiecy głos . 

   - Tak , o co chodzi ? 

   - Chcielibyśmy zaprosić Cię na przesłuchanie do studia nagraniowego . 

   - Co ? 

   - Oh , przepraszam nie przedstawiłam się . Nazywam się Cheryl McDonald i jestem dyrektorką londyńskiego studia nagraniowego - StepRecords . Widziałam twoje nagranie w internecie i chciałabym Cię zaprosić na przesłuchanie , aby usłyszeć twój głos , a później , jeśli wszystko pójdzie okej do dalszej współpracy . 

   - Na-naprawdę ? - wydukałam z siebie jedynie to . 

   - Oczywiście . To jak ? - odpowiedziała miło . 

   - Tak , oczywiście . - wypowiedziałam niepewnie , uśmiechając się do swojego odbicia . 

   - To zapraszamy jutro na 12 . 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak widzicie . Nie jestem z siebie zadowolona :/ Ani trochę . 
Mam dużoo roboty  , a ostatnio zaczęłam robić szablony i takim to sposobem jestem nową stażystką na LoG . Chodź zrobiłam szablon dla mojej kochanej ~cherry i możecie go zobaczyć tutaj klick .
Enjoy ! ♥
Komentujcie , dodawajcie się <3 

czwartek, 7 lutego 2013

Chapter 2

 Obudzona dźwiękiem budzika , wstałam i zaczęłam powoli się ogarniać . Podniosłam telefon z szafki nocnej , aby sprawdzić czy nie mam aby żadnego esemesa czy nieodebranego połączenia . Naciągając pośpiesznie spodenki na nogi , spojrzałam w odbicie lustra . Zbliżyłam się delikatnie do niego aby przyjrzeć się , gdy nagle oprzytomniałam , że to już rok . Równo 365 dni ... Zaczęłam się nerwowo krzątać po pokoju nie wiadomo dlaczego . Szukałam czegoś , co skojarzy mi się z mamą . Choćby najmniejszy zapisek czy zdjęcie . Schylając się po pudełko spod łóżka , odnalazłam w mojej głowie pewną wiedzę , która przydała mi się jak na ten moment . Potykając się , wbiegłam do garderoby i poczułam tą słodką woń lawendy . Wszystkie ubrania wiszące na wieszakach przeleciałam wzrokiem , szukając tych " zapomnianych " . W rogu wisiało jeszcze kilka sukienek letnich mamy , sweterki oraz suknia ślubna . Do dziś nie mam odwagi jej dotknąć . Boję się natłoku wspomnień w mojej głowie , tych , które tak bardzo mnie bolą . Podeszłam , po czym złapałam za ulubiony krwisto czerwony sweter matki i przytuliłam go do siebie . To był pierwszy raz od śmierci matki , kiedy tak bardzo potrzebowałam tych wspomnień . Czułam ten zapach . Tak intensywnie , jakby w ogóle go nie zdejmowała . To nie były perfumy , to ona tak pachniała . Czując wibracje dochodzące z kieszeni spodenek zauważyłam , że mam już tylko dziesięć minut na   przygotowania śniadania do dziewczyn . Cicho zbiegłam , próbując skrócić drogę przez salon , lecz tylko narobiłam huku . Stuknęłam się łokciem o kamienny kominek po czym krótko lecz głośno zapisnęłam . Na szczęścia nikt się nie przebudził , chodź nie zaszkodziła by im wcześniejsza pobudka . Nie zdążyłam usiąść po zrobieniu kanapek , gdy zbiegła Lana , złapała za kanapkę i wybiegła z domu , nie mówiąc nawet ' pa ' czy czego innego na pożegnanie . Zastanawiało mnie to , gdzie była Kate . Weszłam powoli do ich pokoju , jednak jej nie zastałam . Nie było ani jej , ani plecaka , co oznaczało , że zostałam sama w domu . Jest sobota , a one mają dzisiaj zajęcia . Śmieszne .
Dzisiaj postanowiłam , że coś zmienię . Coś zrobię w kierunku spełnienia marzeń . Po wejściu do garderoby przypomniały mi się słowa mamy , aby walczyć o swoje marzenia i nigdy się nie poddawać . Po raz pierwszy od roku weszłam do sali muzycznej . Przejechałam opuszkami palców po mikrofonie , następnie po gitarze wycierając przy tym tonę kurzu . Tu spędzała większość swojego cennego czasu , który wiedziała , że niedługo się skończy . Moja mama była solistką . Uwielbiała śpiewać , nagrywać , grać na fortepianie . Z resztą to ona mnie tego nauczyła . Gdyby nie ona nie doskonaliłabym się w tym kierunku . Na środku stało osobiste pianino mojej matki - białe z czarno-białą klawiaturą . Stało równolegle do okna , dzięki któremu , powłoka fortepianu błyszczała się jak miliony gwiazd . Odważyłam się usiąść na krzesełko obok klawiatury , po czym zamknęłam oczy i przejechałam delikatnie palcem po całej , słysząc czysty dźwięk całej gamy . Po otwarciu oczu ujrzałam jej zapiski na pięciolinii . Zanalizowałam cały tekst i postanowiłam , że spróbuje go zagrać , lecz nie był zbyt prosty . Piosenka była smutnawa i opowiadała za tęsknotą za drugą osobą . Po czasie wchodziła gitara , lecz to ustawiłam już komputerowo . Gdy zaczęłam naciskać poszczególne klawisze czułam , że jest przy mnie . Czułam się jakbym to ja tą piosenkę skomponowała specjalnie dla mojej mamy . Z każdym naciśnięciem moje oczy bardziej zapełniały się łzami aż w końcu cała moja twarz wyglądała jak bym wróciła z nad jeziora .


I always needed time on my own
I never thought I'd need you there when I cry
And the days feel like years when I'm alone
And the bed where you lay
Is made up on your side.


When you walk away

I count the steps that you take
Do you see how much I need you right now?


When you're gone

The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.


I've never felt this way before

Everything that I do
Reminds me of you
And the clothes you left 
They lie on my floor
And they smell just like you
I love the things that you do.


When you walk away

I count the steps that you take
Do you see how much I need you right now?


When you're gone

The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.


We were made for each other

Out here forever
I know we were
Yeah, Yeah.


All I ever wanted was for you to know

Everything I do I give my heart and soul
I can hardly breathe, I need to feel you here with me
Yeah.


When you're gone

The pieces of my heart are missing you
When you're gone
The face I came to know is missing too
When you're gone
The words I need to hear to always get me through the day
And make it OK
I miss you.

Ta piosenka dała mi takiego kopa . Poczułam , że moja matka nigdy mnie nie zostawi . NIGDY . Z   metalowych strun fortepianu , które nazywam sercem tego instrumentu wylatywały magnetyczne dźwięki , który komponowały jedną całość . Gdzieniegdzie pauza , oznaczała napawaniem się przerwą , gdyż za chwilę nadejdzie kolejna dawka twórczości . Kolejna dawka słonych łez . To nie były łzy smutku czy bólu . To było łzy szczęścia zmieszanymi z bólem straty , lecz bardziej tego pierwszego . Śpiewając starałam się jak najbardziej odwzorować się to co mama miała na myśli . Za drugim razem postanowiłam , że nagram siebie i zrobię to mniej emocjonalnie , lecz i tak później poddałam się i pojedyńcze łzy zjechały wzdłuż moich policzków przy słowach " I miss you " . Moja wola ' zachowywała ' się , jak nie moja . W mojej głowie bardziej przodowały myśli matki , które kazały mi po odsłuchaniu wstawić to do sieci . Siedziałam i patrzyłam na widok na iMac'u przedstawiający mnie , w wielu około roku , siedzący na klapie fortepianu . Tego samego fortepianu na którym przed chwilą grałam . Na pasku były 4 foldery . - Soundtrack - Text - video i - Honey . Jedynie ostatni folder coś we mnie ruszył . Po dwukrotnym kliknięciu pojawiło się dziesięć moich zdjęć z matką i jedno nagranie , robione co roku . Na każdym byłam albo przy pianinie , albo uczyłam się już na nim grać wraz z nią . Coś kazało mi tu dzisiaj wejść , znaleźć ten tekst , zagrać go i wejść na prywatny komputer mojej mamy i znaleźć to wszystko . Wiedziałam , że to ona , lecz starałam się nie dopuszczać tej myśli do siebie . Na końcu postanowiłam odtworzyć owe nagranie , lecz chwilę się zawachałam przed naciśnięciem play . Po chwili w ekranie zobaczyłam moją matkę , stojącą przed kamerą i tłumaczącą , że wie że jej tu nie długo nie będzie. Prosiła mnie , abym po raz kolejny nigdy się nie poddawała . Usiadła na krzesełko i zagrała ten piękny utwór , którego nigdy nie byłam w stanie pojąć , a i tak się nim fascynowałam . As dur polonez - Fryderyka Chopina było czymś najwspanialszym , co można było usłyszeć z tego instrumentu . Szybkie ruchy palców tworzyły magiczną energię , która wzbijała się wokół artysty . Nic nie równało się z pięknem owych dźwięków , przy stuknięciu w pojedyńcze klawisze . Delikatne podstukiwanie w rytm nadawało muzyce coś specyficznego . Taką odskocznię od oryginału , który po 4 minutach nadal fascynował . Który po 20 minutach fascynował . Po prostu , fascynował cały czas . Całe nagranie miało 24:30 minuty , a ja tylko po spojrzeniu na początku w jej pasjonujące niebieskie tęczówki się popłakałam . Gdy zaczęła grać zaczęłam się uśmiechać do monitora wierząc , że mnie widzi i wspiera . Miałam mityczną nadzieję , że stoi niewidzialna za mną i trzyma mnie za ramę , spoglądając na moją twarz całą w rozmazanym tuszem w odbiciu szyby . Wstałam i zaczęłam powoli rozglądać się po pokoju z ciekawością . Miałam nadzieję , że zostało coś jej , coś co mogłam dotknąć , poczuć , przypomnieć sobie pewne wspomnienia . Przejechałam ponownie palcem po komodzie , przyglądając się z osobna każdemu z obrazku . Nagranie nadal leciało , a ja kręciłam się po pokoju w rytm fortepianu dobiegającego z głośników . Co chwilę zamykałam oczy i delikatnie odlatywałam i bujałam się w rytm , identycznie jak potrafiła robić to moja mama . Otarłam zdjęcie z kurzu i przyjrzałam się mu dokładnie , przywiązując wagę do najmniejszych szczegółów . Widziałam moją mamę , trzymającą mnie na plecach i mój tata trzymający obie siostry na rękach . Wszyscy byli tacy szczęśliwi . Gdy zobaczyłam co moja matka ma na sobie natychmiastowo złapałam się w okolicy klatki piersiowej , gdzie naturalnie powinien wisieć naszyjnik z latającym ptakiem . Poczułam ogromną ulgę gdy pod moimi opuszkami palców wyczułam coś wystającego . Nigdy nie wiedziałam , że należało to kiedyś do mojej matki , chodź mimo wszystko nie zdejmowałam tego z szyi . Gdy dotknęłam twarzy matki na zdjęciu , dźwięki przestały się wydostawać z głośników , a na środku ekranu ponownie pojawiła się moja mama . Podeszłam do krzesła , powoli na nie siadając nadal trzymając fotografie w ręku . Nastała cisza , a ona próbowała coś powiedzieć lecz z trudem jej przychodziło rozpocząć , po czym usłyszałam :

~' Córeczko . Wiem , że wspomnienia zabijają od środka . Znam ten ból i wiem , że nie jest Ci łatwo . Wiem też , że mnie już nie ma , bo gdybym była , na pewno nie miała byś tu wstępu - zaśmiała się - Nie no żartuję . Wierzę w Ciebie , tak samo jak i w twój talent . Graj , śpiewaj , doskonal się . Dasz radę chodź wiem jak będzie Ci ciężko przebić się przez te wszystkie pseudo gwiazdki . Lecz ty jesteś wyjątkowa i wiem , że dasz radę i sprostasz temu zadaniu . Na pamiątkę oddałam Ci w wieku 4 lat wisiorek z ptakiem , który ma Ci pokazywać , że unosisz się tak samo jak on . Ciągle do góry ... Ma Ci też mówić , że w życiu są nie tylko wzloty , ale też upadki . Nie zawsze będzie dobrze , lecz ja zawsze będę przy Tobie . Zawsze . Kocham Cię , mama . ' 

Nie wiem dlaczego , ale po tych słowach nie chciało mi się płakać . Raczej się cieszyłam , że moja mama wierzy we mnie . Czułam się jakby nigdy nie odeszła . Zawsze dawała mi rady dotyczące życia . Pamiętam jak co rano , nie zwracając uwagi na wiek całowała mnie w czoło idąc do szkoły .  Wtedy postanowiłam jedno ... Nie poddam się . Otworzyłam ponownie stronę z moim nagraniem i kliknęłam "OK" na znak , aby poszło dalej . Wychodząc z pokoju , stanęłam jeszcze w progu i ostatni raz spojrzałam na salę z żurawinowymi ścianami z biało- oliwkowymi wstawkami . Przyjrzałam się ostatni raz pianinie , które czarowało swoim błyskiem , po czym zamknęłam drzwi i poszłam do pokoju czytać w towarzystwie muzyki książkę . Nigdy nie powiedziałabym , że tak potoczą się wydarzenia po wstawieniu tego nagrania . Wiem , że mama ma coś z tym wspólnego . Coś na pewno . . .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

A więc dziękuję jeszcze raz dla Cherry , która jak zwykle bardzo poganiała mnie do pisania tego rozdziału :> Coś mi się w nim podoba , lecz jeszcze nie rozgryzłam co . Pisałam go najdłużej ze wszystkich pisanych rozdziałów przeze mnie , a to będzie jakoś ponad 40 ;) Mam nadzieję , że wpadniecie w ten klimat który chciałam wam przekazać i osobiście sama w niego wpadłam :D Mam też nadzieję , że będzie tu Was trochę więcej no :/
Bye : * 

środa, 30 stycznia 2013

Chapter I


'W mojej głowie ten czas płynie wolniej 
bo jest parę spraw których  nie zapomnę
tamte chwile ciągle wracają do mnie
chyba każdy ma swoją ulicę wspomnień ... ' 
~B.R.O


~*Wstęp*~


Tak naprawdę nie wiem jak opisać moją przeszłość . Nie wiem też jak opisać moją przyszłość , ani teraźniejszość . Moje życie to jeden wielki zlep nieszczęść , których ludzie mogli doświadczyć . Nie ma najmniejszej szansy , aby była druga osoba z takim życiorysem , jaki jest mój . Wszystko jest mdłe , smutne , a to wszystko dlatego , że straciłam ważnych dla mnie ludzi . Wszystko jest inne od tamtego lata , a następnie zimy . Szczerze mówiąc , straciłam wszystko tamtego roku . Jestem bardziej pesymistycznie nastawiona do świata od tamtych wydarzeń , a więzi z moim ojcem nie posiadam żadnych . Nie wszyscy muszą żyć w szczęściu , dobrobycie i miłości . Na pewno nie ja . Brakuje mi tego ciepła . Miłości , którą ktoś obdarowywał mnie na co dzień . Są dwie sprawy z którymi wiąże moje uczucia , emocje i sentyment . Audrey i fortepian . Bez tych dwóch czynników   , byłabym  poniżej minimum egzystencji , którą trzeba spełnić , aby odpowiednio istnieć  . Wszystkie emocje są tłumione we mnie lub w Audrey . Gdy jestem w dołku , idę zagrać na fortepianie " Midnight Sun  " i płaczę przy tym , lecz o wiele bardziej mi to pomaga , niż rozmowa . Zwykłe wygadanie nic mi nie pomaga  ,tylko skłania do przemyśleń i jest o wiele gorzej . Audrey się stara , wręcz stara się aż za bardzo . Kocha mnie , tak samo jak ja ją jak przyjaciółkę. Zależy mi na naszej przyjaźni , lecz często przez moje nastawienie do świata , musi się ugiąć i wytrzymać . Nawet nie zdaje sobie ona sprawy , jak ważna jest dla mnie i co by się stało gdyby nagle jej zabrakło . Koniec . Byłoby samoistne zapalenie mojego życia .
 Na pewno chcecie wiedzieć , jakie to wydarzenia , zmieniły mnie w taką dziewczynę . Zakompleksioną , nie pewną siebie , wręcz w depresji . Pozwólcie , że Wam przybliżę kilka wspomnień , lecz nie jest to dla mnie zbyt proste .



LIPIEC , 2012 . 



Jak zwykle zeszłam wesoło na dół , aby przygotować śniadanie dla sióstr - Lana i Kate , ale także zanieść do szpitala dla mojej mamy . Dzisiaj jest decydujący dzień . Jeśli chemioterapia pomogła to dzisiaj pozwolą jej wyjść i wszystko wróci do normy . Nie spałam całą noc , bo szukałam informacji na temat raka płuc i wiele pogłębiłam swoją wiedzę . Oczywiście Audrey też nie spała , bo była na tyle przejęta sytuację , że od godziny 22 , tak przez 7 godzin rozmawiała ze mną przez telefon . Jest moim oparciem , w tym jednym wielkim gównie .Mój tata stara się spędzać z nami jak najwięcej czasu . Kocham go za to , że widzę , że chociaż trochę mu na nas zależy . Słychać go było około 8:30 krzątającego się po kuchni , próbując coś upichcić . Gdy tylko poczułam zapach spalonego sera , zeszłam na dół do kuchni , przechodząc niezauważalnie przez jadalnię . Postanowiłam , że usmażę mu przepyszną jajecznicę z kurkami , dopiero co wyciągniętymi z sosu winnego . Nie minęło pół godziny , a po ojcu ani śladu , a ja wróciłam do tego , co miałam zacząć . Upiekłam świeże bułeczki i zapakowałam je do papierowego opakowania wraz z gamą serów i wędliny , ponieważ nie pozwolę , aby moja mama , jadła jakieś paskudztwa , które lądują następnie w koszu na śmieci . Wyszłam radośnie zakładając krótkie spodenki z  bokserką w kolorowe paski , którą dostałam na 16 urodziny od matki . Usiadłam na rower , gdy przy wyjeźdżaniu z naszego podwórka zauważyłam Louisa , który właśnie wyszedł w samych spodenkach i koszulce po gazetę . Machnął mi na przywitanie , a ja speszona przyśpieszyłam i pojechałam w stronę szpitala. Jak zwykle nie było gdzie postawić roweru , więc oparłam go o ścianę przy głównym wejściu . Weszłam , zatrzymując się przy recepcji , dając znak pielęgniarce , że przyszłam . Weszłam do pokoju , gdzie znajdowała się moja mama . Przywitałam się z nią , wysyłając ciepły uśmiech w jej stronę i podałam torebkę . Zajrzała do niej , lecz coś było nie tak . Gdy zapytałam ją , dlaczego nie jest zadowolona z wyjścia ze szpitala odparła mi : 
  - Nie wychodzę . Chemioterapia się nie przyjęła , a nowotwór coraz bardziej się rozprzestrzenia . Jest coraz gorzej - powiedziała , udając , że w ogóle ją to nie rusza , lecz widziałam , jak bardzo ją to boli . 

  - To znaczy ... to znaczy , że . - oparłam się o ręce , zawijająć włosy w dziwne kierunki . 

  - Tak . Ale Mia , pamiętaj . Jesteś piękną dziewczyną o prześlicznych niebieskich oczach i burzą blond włosów , nie daj nikomu wmówić , że jest inaczej . Jeśli zależy Ci na mnie , nie przestawaj grać i śpiewać . Obiecaj , że nigdy nie przestaniesz walczyć o swoje marzenia . Nigdy , rozumiesz to Mia ? Może teraz to brzmi banalnie , ale kiedyś będę patrzyć na Ciebie z góry i uśmiechać się w twoją stronę , gdy ujrzę Cię na scenie . Wierzę w Ciebie Mia . A Ty powinnaś nareszcie uwierzyć , że masz ogromny talent . - powiedziała , łapiąc mnie za rękę , delikatnie uśmiechając się w moja stronę. 

Nie wiedziałam co powiedzieć . Miałam kulkę w gardle , która nie pozwalała wydusić z moich ust , ani jednego słowa . Jedyne , co zdążyłam wydukać to ' obiecuję ' i przytulić ją , najmocniej jak potrafiłam . Próbowałam zapamiętać wszystko . Jej dotyk , zapach , a także wyraz twarzy , gdy powiedziała ' Kocham Cię ' . Była moim oparciem , a teraz , gdy wiem , że odejdzie czuję rosnącą pustkę w moim sercu . 
Musiałam już iść , lecz duchowo nadal przy niej byłam . Nie zdążyłam wyjść , a do sali wbiegło kilku lekarzy . Wiedziałam co się dzieje . Próbowałam być silna , lecz nie dałam rady . Oparłam się o ścianę , powoli zniżając się ku ziemi , czując jak zimne łzy obezwładniają moje oczy . W ten dzień , nie straciłam tylko matki , straciłam obojgu rodziców , gdyż ojciec próbując zapomnieć o mamie , pracował coraz więcej i więcej , aż w końcu w ogóle nie pokazywał się w domu . To smutne , co śmierć potrafi zrobić z drugim człowiekiem . Z resztą , sama się o tym później przekonałam ... 


Ale nie tylko to wydarzenie zmieniło moją osobowość . Życie dało mi w kość po raz drugi , gdy nareszcie pozbierałam się ze stratą matki i pozwoliłam zakochać się w kimś innym . Był to Kyle , który mieszkał kilka przecznic ode mnie i przyjeżdzał co rano , aby mnie podwieźć swoim motorem . Od tamtego czasu , pokochałam ten powiew we włosach i wszystko , co wiązało się z jazdą . Jednak ... wszystko co dobre kiedyś się kończy . Kyle umarł równo 7 miesięcy po mojej mamie w ten sam dzień . Przypadek ? Nienawidziłam tego wrażenia , że coś jest nie tak . Bałam się  dowiadywać dlaczego tak się dzieje . Nie dopuszczałam takich myśli do siebie wiedząc , że to jest prawda . 

Nazywam się Mia i mam szesnaście lat . Nie mam tak naprawdę nic , pomijając przyjaźń - jedyne co posiadam i jestem pewna .


~***~

Siemka . Mam nadzieję , że rozdział się podobał , pomijając to , że wgl nic nie powiedział o akcji , ale to się zmieni w następnym rozdziale .
Wiem , że wygląda to jak 2 prolog czy coś ; / 
Proszę Was o jak największą ilość komentarzy , gdyż chciałabym poznać waszą opinię . 
Spokojnie , potrafię przyjąć krytykę : * 
A więc . Czekam na komentarze  ,tam na dole i jak największą ilość wejść : * 

Jeszcze jedno . 
Rozdział dedykuje największej wariatce , którą poznałam i mam z nią nieskazitelne wspomnienia .
 Wakacje , Teneryfa , Fotografowie
Wszystko było cudownie i za to Cię kocham wariacie
Pomagałaś mi , przy fabule tego opowiadania , za co bardzo Ci dziękuję , nie wiem , co bym bez ciebie zrobiła :* 
wchodźcie tutaj , ponieważ będzie to coś pięknego , z resztą , jak zawsze : * 
Dodajcie jej otuchy i komentować !! ♥ 

Buziole i do następnego : * 


niedziela, 27 stycznia 2013

Prologue


Żyjemy, umieramy, tacy sami do granic z planami,
Ich wartość jest ważna, dopóki je mamy Czasem słowami się chcemy odchamić, 
Nerwy szargają, ból boli jak przedtem
Z braku kontroli chlejemy zmieniając miejsce
Już tylko my i nic więcej skazani na siebie w drodze
Na szczyt, z pamięcią nędzy i w nędzy wdychamy, powietrze 
Zostawia gorycz, życie daje w kość, nie fory 
oznaka słabości – złość, każdy jest na nią chory
i wiem że w tłumie prócz moich znajomych, ktoś zrozumie jeszcze, 
życie to syf więc z brudu pragnie wyciągnąć Ci szczęście 
Pędzę, i się męczę, przed życiem, czuję tu zaszczyt
Gdyby zmęczenie było miarą sukcesu to samo zachwyt
Czekam na dzień gdy popatrzę z góry na szczyt,
Bo dopiero spełnione cele, to dla mnie spełnienie prawdy
I postawię na to wszystko, choćby życie zmiażdżyć 
Świata nienormalność sprawia że jestem normalny
~Sulin .

~*****~

Stoi na granicy wytrzymałości . Nie wie tak naprawdę , na granicy czego . Życia ? Nerwów ? Miłości ? Zamyka oczy po czym dotyka się ręką po drugiej i wyobraża sobie chwilę , gdy ON ją kiedyś tak dotykał . Zaczyna od ramiona i jedzie prostą  po łokciu , lecz przy nadgarstku się zatrzymuje . Opuszkami palców zmienia kierunek i jeździ delikatnie po bliznach na nadgarstku . Jej  myśli się plączą , a ona nie wiesz o czym ma wspominać . Czuje powiew wiatru i bliskość skarpy na której stoi . Stara zapomnieć to co przed chwilą sobie przypomniała , ale bez skutku . Po jakimś czasie dopiero dociera do Niej , że przeżyła tysiące ludzi , z którymi się zakolegowała , zaprzyjaźniła , a żaden nie jest w stanie Jej pomóc . . . Ludzie przemijają z czasem , a ona nie potrafi się uporać z prędkością owego zjawiska . Takie jest życie , nie zawsze jest łatwo . Nagle czuje delikatny , słodki zapach , który przypomina Jej coś , a  myśli starają przypomnieć  , co to takiego . Z bezsilności siada na skarpę , z nogami za , delikatnie nimi kołysząc . Czuje , ze teraz to Ona jest panem życia i śmierci . Jeden krok i kolory w życiu nikną , a ona rozsypuje się , jak formy z piasku robione w dzieciństwie . Nagle nabiera ją ochota , aby jeszcze raz go pocałować i odczuć wszystkie zmieszane emocje , lecz wie , że jest to nie realne . Ma ochotę podejść do niego . Emocje sięgają zenitu , a ona jest pewna , że ten skok , oznacza bliskość z nim . Zostawił Ją dwa tygodnie temu , a ona ma ochotę znów go przytulić i poczuć . Być przy nim . Wie , że jest jedna możliwość .Śmierć .Nie widzi jej tak ciemno , jak inni którzy żyją pełnią życia. Dla Niej to jest nowe życie wraz z miłością twojego życia . Ma jedną osobę , której może bezgranicznie ufać , jest to jej Audrey , która szuka jej po całym mieście , po przeczytaniu wiadomości zostawionej na łóżku . Miała nadzieję , że zajdzie go , gdy ona postanowi wykonać krok ku jej chłopakowi . Wacha się . Podnosi się , zamyka oczy , lecz nagle dostaje olśnienia i wie , co to za zapach . Czuła go , gdy po raz ostatni raz , żegnała się ze swoim chłopakiem . Słodki , lawendowy zapach , który roznosił się po powietrzu przy owej skarpie . Wiedziała , ze to coś oznacza , lecz co ? Nikogo nie miała , pomijając Audrey . Nikogo , o ile zapracowany ojciec się nie liczy . Nikomu , nie poleca tego uczucia , gdy nie masz przy kim żyć i nikt nie trzyma Cię przy owym życiu . Wszystko nie jest tak kolorowe i majestatyczne . Chciałaby cofnąć czas , aby móc nacieszyć się tymi chwilami znowu . Nagle , gdy chciała zrobić krok , usłyszała znajomy , stęskniony głos . Był zakłócony i cichy . Lecz jeśli chciało się zrozumieć , to się dało . Były to słowa , które jej chłopak wypowiedział na ostatniej randce :
' Nie pozwól aby stra­cone miłości zo­bojętniły Two­je ser­ce. Niech wyos­trzą jego charakter . '

Wtedy poczuła . Poczuła , że jest przy niej i opiekuje się nią . Czuje , że może na niego liczyć , a przeciwność losu niedługo się zakończy . Wstała , uśmiechając się w stronę słońca , odchodząc .

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak widzicie , mamy prolog . Proszę o jak największą ilość komentarzy , abym dowiedziała się jak emocje związane z nim : * 
Pomóżcie rozruszać bloga :c 
Please :3 
haha ♥
do usłyszenia : * 

EDIT : 
Z boku , będzie informacja , kiedy można oczekiwać rozdziałów . 
: *